Karmię, więc jestem

Kasia Goch Kasia Goch

Karmię, więc jestem

Kiedy będąc w ciąży rozmyślałam o swoim przyszłym macierzyństwie, nie przychodziło mi do głowy ile wysiłku i bólu będą mnie kosztowały pewne związane z nim decyzje. Od początku wiedziałam jedno – moje dziecko będzie karmione piersią. Jak najdłużej, jak najwięcej. Kiedy tylko będzie miała na to ochotę – zawsze będę. W praktyce okazało się to dobrym posunięciem – córeczka miała dostęp do jedzenia, potem do picia kiedy tylko miała na nie ochotę. Z czasem zdecydowałam się odstawić dziecko od piersi nie spodziewając się, że maluszek zniesie to o wiele lepiej niż ja.

Smutna konieczność

Dlaczego mamy przestają karmić? Zwykle powodem jest brak pokarmu, konieczność pójścia do pracy lub uleganie namowom otoczenia – „będziesz karmić dopóki nie pójdzie do zerówki?”. Czasem jednak w grę wchodzą nieco inne czynniki – w moim przypadku była to konieczność zażywania silnych leków, które mogłyby zaszkodzić córeczce. Kilka tygodni zmagałam się z ogromnym poczuciem winy, kiedy dziecko pytało mnie, czy spróbować „cycy” i dlaczego nie może go dostać. Pojawiło się też pytanie czy na pewno ją kocham. Dla mamy chyba nie ma nic gorszego niż konieczność odmawiania dziecku czegoś, co koiło nerwy, zmniejszało ból i skutecznie uspokajało przez prawie dwa lata.

Im dalej w las…

Odstawianie od piersi to pewien proces, który może zakończyć się objawami łudząco przypominającymi depresję, zarówno u mamy, jak i dziecka. Trzeba zapewnić obu stronom spokój, aby malec nie przeżywał dodatkowych stresów, będąc w i tak dość trudnej sytuacji. Dziecku należy poświęcać mnóstwo czasu, aby nie czuło się odrzucone. Wówczas odstawianie od piersi  będzie kolejnym etapem, który można przekuć w kolejne wyzwanie dla dziecka – można np. wprowadzić nowy element do diety dziecka, starać się o urozmaicenie posiłków lub nauczyć dziecko samodzielnego korzystania ze sztućców. Malec wówczas będzie miał świadomość dorastania oraz tego, że nawet jeśli coś się kończy, nie oznacza to niczego negatywnego – każda nowa sytuacja jest początkiem czegoś interesującego.

Dziś malutka zapomniała o całym zamieszaniu. Jak większość dwulatków przeżywa swój bunt i jest nim tak zajęta, że nie zauważa już braku swojego ulubionego codziennego rytuału. Nauczyła się zasypiać sama – chętnie przy czytanej przez babcię lub tatę książce lub ulubionej kołysance. Ja pogodziłam się z tym, że malutka może obejść się beze mnie w pewnych sytuacjach i nie dzieje jej się przy tym krzywda. Z perspektywy czasu stwierdzam, że cała sytuacja była na obu bardzo potrzebna.

Aktualne zapisy
Najszczęśliwsze dzieci świata – Hygge w wychowaniu 7 powodów, dla których warto uczęszczać z maluchem na zajęcia muzyczne