Zamiast kar i klapsów - konsekwencje
Jednym z częstszych problemów rodziców jest nieposłuszeństwo dzieci i nie wykonywanie przez nie poleceń. W takich wypadkach większość rodziców nie wie jak się zachować, by skutecznie wpłynąć na dzieci. Część z nich odpuszcza i w efekcie pozwala, by dziecko robiło co chce, inni konsekwentnie stosują wrzaski i krzyki, a jeśli to nie pomoże – klapsy. Jednak na dłuższą metę, takie sposoby są zawodne.
Najbardziej efektywną metodą jest metoda konsekwencji, która polega na tym, iż pozwalamy dziecku odczuć konsekwencje jego zachowania i podjętych decyzji. Najlepiej jeśli konsekwencje są naturalne, np. wierciłeś/łaś się przy stole i rozlałaś sok, więc teraz musisz posprzątać. U młodszych dzieci naturalne konsekwencje zdarzają się rzadziej, gdyż musimy czuwać nad ich bezpieczeństwem (jeśli dziecko rozlało sok i stłukło szklankę, to raczej sami posprzątamy, by się nie pokaleczyło) i mają mniej obowiązków. Jednak jeśli nastolatek rozrzuca brudne rzeczy po swoim pokoju, zamiast wrzucać do kosza na brudną bieliznę, to zamiast karać go zakazem na gry komputerowe, możemy nie zbierać jego rzeczy i nie prać. W końcu, naturalną konsekwencją dla niego będzie brak czystych ubrań.
Wprowadzając zasady zawsze powinniśmy tłumaczyć dzieciom konsekwencje ich złamania, np. jeśli nie będziesz mnie trzymać za rękę w sklepie będziesz jechać w wózku. Dokładne przemyślenie konsekwencji jest kluczem do sukcesu. Jeśli wprowadzimy takie, których nie będziemy mogli zastosować, cała praca pójdzie na marne, gdyż konsekwencja jest w tym wypadku najważniejsza.
Metoda konsekwencji ma wiele zalet. Przede wszystkim jest bardziej skuteczna niż krzyki czy kary, ponieważ dzieciom łatwiej jest dostrzec zbieżność konsekwencji z ich zachowaniem. Daje ona również dziecku pewną swobodę wyboru i uczy radzenia sobie z konsekwencjami własnych decyzji (stosownie do wieku). Jeśli umówimy się z naszym nastolatkiem, że obiad jest na 16.00 i jeśli się spóźni, to sam/a będzie go sobie musiał/a odgrzać, to musimy się liczyć z tym, że być może przyjdzie później, ponieważ chciał/a się spotkać z przyjaciółmi. W takiej sytuacji, albo odgrzeje sobie obiad, albo wyda kieszonkowe na pizze, albo będzie głodny/a.
Największym problemem dla rodziców we wprowadzeniu tej metody jest właśnie owa wolność wyboru dziecka. Część rodziców ma na tyle silne poczucie odpowiedzialności, że próbuje uchronić swoje dziecko przed konsekwencjami, bo przecież nie może tak być, że jedzenie jest w lodówce, a dziecko jest głodne, albo, że robię pranie a jego/jej rzeczy nie wypiorę.
Drodzy rodzice pamiętajcie, że jeśli się skacze po kałużach to ma się mokre buty, jeśli się rozrzuca zabawki, to jest bałagan, jeśli coś się rozleje, trzeba wytrzeć, a jeśli się krzyczy i biega po sklepie/restauracji, to nas wyproszą. I tego musimy nauczyć nasze dzieci, by mogły funkcjonować w społeczeństwie.
Autor: Anna Szreder