Król Elfów

W gęstwinie zielonego lasu żyły malutkie nocne elfy. Tak malutkie, że trudno je było zobaczyć. Przemykały szybciutko leśnymi dróżkami, niezauważone przez innych mieszkańców lasu. Wszystkie elfy pracowały w ciągu nocy, a odpoczywały za dnia. Tym sposobem mogły łatwo ukryć się w zaroślach i pozostać niewidocznymi dla nieproszonych gości i innych leśnych stworzeń.

Wśród korzeni starego dębu zamieszkiwała rodzina elfika Bibisia, który nie był tak jak inne elfy przyzwyczajony do nocnego trybu życia. Rodzice Bibisia – Eustachy i Marcelina nie mieli już pomysłów na to, jak zapanować nad strachem swojego malucha przed ciemnością nocy. Bibiś nie tylko nie chciał spać w ciągu dnia, bo tyle ciekawych miejsc chciał zobaczyć, ale też bardzo pragnął przespać noc, podczas której jego rodzice pracowali.

– Bibisiu, czy zechcesz pójść ze mną na spacer, abym mogła nazrywać ziół, które kwitną tylko nocą? – zapytała mama Marcelina.

– Nie mamusiu, jest bardzo ciemno i bardzo się boję ducha. Zostanę w domku.

– Jakiego ducha? – zapytała mama zaintrygowana odpowiedzią Bibisia.

– No wiesz, tego Króla Elfów, który wychodzi nocą i straszy – odpowiedział Bibiś, który nie miał najmniejszej ochoty na spotkanie ze złowrogim Królem.

– Ależ synku, Król Elfów jest tylko legendą, przekazywaną przez elfy z pokolenia na pokolenie. Tak naprawdę on nie istnieje. – Mama po raz kolejny próbowała przekonać swoje dziecko do nocnego spaceru, nadaremnie…

Od zawsze było wiadomo, że elfy to nocne stworzenia, nielubiące dziennego światła ani słońca. Za dnia mogły napotkać na swojej drodze wiele niebezpieczeństw – na przykład ktoś zauważyłby jakiegoś elfa, przez co mógłby odkryć kryjówkę pozostałych. Rodzice małych elfów, świadomi ciekawości swoich pociech i ich znikomego przystosowania do nocnego trybu życia, bardzo pilnowali, aby elfiątka nie wypuszczały się same do lasu w świetle dnia. Każda mama i każdy tata dbali o to, aby ich dzieci nie spotkały na swojej drodze nieznajomych stworzeń, mogących skrzywdzić ich małe latorośle.

Również mama Marcelina i tata Eustachy robili wszystko, co w ich mocy, aby ich synek nauczył się, że bycie niewidzialnym zapewnia bezpieczeństwo. Niemniej jednak mały Bibiś nie chciał słuchać o zagrożeniach czyhających na małe elfy podczas wypraw do lasu w słoneczne poranki ani o obcych, którzy mogą mieć złe zamiary. Wszystko to było tylko marudzeniem rodziców, a las przecież był taki interesujący i piękny w świetle dnia. Pełno w nim było kwiatów, niezwykłych ziół i roślin, a także tańczących ważek i motyli. Ich kolorowe skrzydła, mieniące się złocistym blaskiem w promieniach słońca, dawały złudzenie lekkości i cudowności otaczającego świata. Ponadto mieszkające tam zwinne rusałki i pracowite krasnale nie mogły być przecież niebezpieczne, prawda?

Bibiś widział otaczający go świat w całej gamie kolorów i chciał go chłonąć całym sobą. Nie pomagały prośby i groźby rodziców. Jedyne czego bał się Bibiś to Król Elfów, o którym usłyszał kiedyś od innych dzieci zamieszkujących jego krainę. I noc jawiła mu się jako ciemność spowijająca las dookoła, gdzie każdy ruch małego elfa jest śledzony przez ducha Króla Elfów. Podobno rozzłoszczony Król był nawet zdolny do porwania małego elfa
i uwięzienia go w swoim zamczysku, do którego nikt inny nie miał dostępu. W swojej bujnej wyobraźni Bibiś widział siebie uwięzionego w wysokiej wieży zamkowej, do której ani mama ani tata nigdy nie mogliby trafić. Już sama myśl o tym przyprawiała go o gęsią skórkę i łomotanie serca, nie wspominając nawet o nocnej, pozbawionej kolorów dnia wyprawie do lasu…

Pewnej sobotniej nocy cała rodzinka Bibisia wybrała się z wizytą do sędziwej babci Delfiny, mieszkającej na samym krańcu krainy Elfów, wśród rozległej leszczyny, tonącej w gęstwinie liści. Staruszka Delfina, mimo zaawansowanego wieku, miała się doskonale i pamiętała bardzo, bardzo odległe czasy. Wszyscy w krainie Elfów darzyli ją wielkim szacunkiem i podziwiali za jej mądrość życiową, która wielokrotnie ratowała elfy z opresji.

Babcia czekała na swojego wnuczka z pysznym budyniem z sokiem malinowym oraz ziołową herbatką. W czasie gdy rodzice zajęli się porządkowaniem skrzyni z pamiątkami po dziadku, babcia wspólnie z Bibisiem oglądała nadszarpnięty zębem czasu album ze zdjęciami.

– A kto to jest babciu? – zapytał zaciekawiony Bibiś, wskazując palcem na wielkiego, dostojnego elfa w czerwonym kaftanie. Babcia zrobiła nieco zakłopotaną minę, jednak nie chciała pozostawić pytania małego wnuka bez odpowiedzi.

– To jest Król Elfów, który bardzo dawno temu żył w naszej krainie i o którym teraz krążą przeróżne legendy i historie, zazwyczaj nieprawdziwe… - odpowiedziała Delfina, popadając
w głęboką zadumę…

– Król Elfów???!!! – przerażony Bibiś aż nabrał powietrza w płuca i omal nie stracił oddechu.– Ten sam, który porywa małe elfy i więzi je w swojej wieży?!
Elfik szeroko otwartymi oczyma wpatrywał się w swoją babcię, oczekując potwierdzenia tego, co usłyszał od innych elfów.

– Widzisz, mój kochany Bibisiu… - odparła cichutko babcia – to tylko powtarzana historyjka, która nie ma w sobie ani odrobiny prawdy… Prawda jest taka, że biedny Król Elfów przeżył niespotykaną stratę. Jego córka i syn pewnego dnia wymknęli się za dnia do lasu, nie mówiąc nic nikomu i … – tu babcia zatrzymała się na chwilę…

– I co, i co się stało? – zniecierpliwiony elfik nie mógł ukryć ekscytacji usłyszaną opowieścią.

– I nigdy nie wrócili do domu… Nikt nie wie, co się stało. Niektórzy uważają, że dzieci jakimś cudem opuściły krainę Elfów albo że ktoś obcy je porwał… W każdym razie zrozpaczony Król nie potrafił sobie poradzić z takim ogromem nieszczęścia i zamknął się w zamkowej wieży, aby wkrótce potem umrzeć z rozpaczy i tęsknoty za swoimi dziećmi. Kochał je nad życie, tak jak twoi rodzice kochają Ciebie, Bibisiu – dokończyła babcia, patrząc na zasmuconą minę swego wnuka.

– Po zamku ani wieży nie ma już najmniejszego śladu. Leśne drzewa i bujna roślinność porosły każdy, nawet najmniejszy kamień z zamkowych ruin. Nie ma ani Króla ani wieży, ani też żadnego ducha… On istnieje tylko w Twojej wyobraźni. Jedynie od tamtego czasu wszystkie elfy zaczęły prowadzić nocny tryb życia i stały się bardzo ostrożne… – Uśmiechając się smutno, babcia mocno przytuliła swojego wnuka.

– A jeśli kiedykolwiek jeszcze pomyślisz sobie o strasznym duchu Króla Elfów, to proszę, tutaj masz starą fotografię szczęśliwego Króla ze swoimi dziećmi. Pamiętaj, że jesteś jedynym skarbem swoich rodziców, którzy bardzo nie chcieliby Cię stracić.

Zamyślony Bibiś sięgnął po fotografię, z której patrzyły na niego dobrotliwe oczy uśmiechniętego Króla i łobuzerskie miny królewskich dzieci. Wszyscy byli bardzo zadowoleni, a kolorowe baloniki i lody dopełniały ten sielankowy obrazek.

– Babciu, już nigdy nie będę uciekał sam do lasu! Ani rozmawiał z nieznajomymi mieszkańcami, spotykanymi tam w ciągu dnia…

Mały Bibiś nie wyobrażał sobie ani jednej chwili, ani jednego dnia bez swoich rodziców.
I nigdy, ale to przenigdy nie chciałby, aby jego rodzice umarli z rozpaczy po nim…

Złowrogi dotychczas Król Elfów przestał jawić się małemu elfikowi jako nocny postrach, nawiedzający go czasem w snach. Historia opowiedziana przez babcię pomogła Bibisiowi nie tylko wyzbyć się strachu przed wyimaginowanym duchem, ale też zrozumieć, że jest najcenniejszym skarbem swoich rodziców. I już nigdy nie będzie puszczać mimo uszu ich uwag odnośnie zagrożeń i niebezpieczeństw czyhających na małe elfy.

KONIEC

Aktualne zapisy
Bez komentarza? Czy powinniśmy mówić do dziecka już w okresie ciąży?