Dzieci i rodzice kontra emocje – to na pewno nie jest takie łatwe!

Monika Ogrodnik Monika Ogrodnik

Dzieci i rodzice kontra emocje – to na pewno nie jest takie łatwe!

W poprzednim artykule zaprezentowałam sposoby Adele Faber i Elaine Mazlish na poprawę komunikacji z dzieckiem. Opierały się one na wspomaganiu dziecka w rozumieniu jego emocji. Podejrzewam, że znajdzie się grono osób, które po zapoznaniu się z nimi, stwierdziło „No dobra, ale to za piękne, żeby było prawdziwe!”.

Na szczęście autorki Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły pomyślały jednak o wielu pytaniach cisnących się rodzicom do głowy.

Słowo zakazane – dlaczego

Sama złapałam się na tym, że pytam dzieci, z którymi mam zajęcia, „dlaczego jesteś zły/zła, smutny/smutna?”, „dlaczego tak było?”. Zdaniem Faber i Mazlish z pozoru niewinne „dlaczego” może powiększać problem dziecka. W jaki sposób? Dziecko uważa, że musi teraz przeanalizować swoje zachowanie i odpowiedzieć coś sensownego dorosłemu. To kolejna trudna dla niego sytuacja. W końcu nie zawsze wie, co czuje. Na dodatek boi się, że dla dorosłego powody jego uczuć będą głupie. Pytanie „dlaczego” brzmi więc jak zmuszanie do wyjaśnień.

Czy trzeba podzielać uczucia dziecka?

Dla dzieci nie jest najważniejsze to, czy zgadzamy się z ich zdaniem, czy nie. Potrzebują kogoś, kto pomoże im uporządkować ich przeżycia. Akceptacja uczuć dziecka sprzyja również pomysłowości w rozwiązywaniu problemów.

Rady, ach te rady…

Faber i Mazlish proponują, by nie dawać dziecku szybkich rad, jak rodzice miewają w zwyczaju. Ich zdaniem dziecko może samo wypracować rozwiązanie swojego problemu. Potrzebuje tylko uważnie słuchającego rodzica.

Emocje rodziców

Jeden z ojców z Polski, którego wypowiedź została przytoczona w książce, zauważył ważną prawidłowość. Dostrzegł, że jeśli nie potrafi nazwać swoich uczuć, to nie potrafi określić uczuć dziecka. I podobnie – jeśli nie akceptuje swoich emocji, to nie umie zaakceptować emocji dziecka. Gdy zaprzecza swoim odczuciom, to zaprzecza odczuciom dziecka. Kluczem zatem jest dostrzeżenie i akceptacja własnych emocji. Inni rodzice uważali również, że warto podzielić się swoimi odczuciami z dzieckiem. Ważny jest jednak sposób, w jaki się to zrobi. Przede wszystkim mówi się o swoich odczuciach, a nie równocześnie wytyka dziecku jakieś jego wady. Na przykład zamiast powiedzieć „Jesteś nieznośny! Zawsze hałasujesz zabawkami, gdy ja chcę poczytać gazetę!”, rozmawiamy o swoich emocjach „Denerwuję się, chciałbym poczytać gazetę, a słyszę hałas z twojej zabawy”.

A gdzie konsekwencje?!

Zdaniem Faber i Mazlish konsekwencje to tylko inna nazwa kary. Stosowane w wypadku nieprawidłowego postępowania zakazy najczęściej prowadzą do tego, że dzieci nie uczą się lepiej zachowywać. Rozmyślają tylko, jakie przyjemności im przepadły, odczuwają żal, utwierdzają się w przekonaniu o własnej beznadziejności. Co więc autorki proponują w zamian?

Po pierwsze, rodzic może przedstawić swoje wartości i dać dziecku wybór. Druga metoda to zasugerowanie maluchowi, jakie są sposoby na rozwiązanie problemu lub naprawienie szkody.

By wyżej wymienione porady stały się bardziej czytelne, zacytuję przykładowe wypowiedzi
z książki, które są sposobem działania rodziców w różnych sytuacjach (s. 399–401).

Ochrona własności

„Rzucając klocki, można wybić szybę. Na razie zabieram te klocki”.

Ochrona innych

„Żadnego bicia! Widzę, jak jesteś zły na brata. W tej chwili idziesz ze mną do kuchni (ty lub on), żeby nikt nie ucierpiał”.

Ochrona dziecka

„Odstawiam rower na jakiś czas. Widzę, że nie masz ochoty nakładać kasku, a ja nie mam zamiaru się martwić, że zrobisz sobie krzywdę. Może pobawisz się w coś, co nie wymaga nakładania kasku?”.

Ochrona relacji z dzieckiem

„Jest mi bardzo smutno! Nie podoba mi się to, jak do mnie mówisz i sama też nie lubię mówić do ciebie w taki sposób! Idę do sypialni i zamykam drzwi. Potrzebuję trochę czasu, żeby ochłonąć”.

Komunikaty w zaprezentowanym wyżej stylu mają być informacją, że rodzic szanuje uczucia dzieci oraz swoje własne, ale jego cierpliwość ma granice. Zdaniem Faber i Mazlish motywują też dzieci do współpracy.

Podsumowując, założenia autorek mogą wydawać się nam zbyt optymistyczne. Na część pytań znajdziemy odpowiedź w samej książce. Dopóki jednak nie wypróbujemy ich metody, przez jakiś czas nie będziemy wiedzieć, czy sprawdza się z naszym dzieckiem. Myślę, że w imię dobrych relacji z własnym potomkiem lub podopiecznym warto spróbować. Często sama zmiana postawy potrafi zdziałać cuda, a Faber i Mazlish oferują właśnie inne spojrzenie na dziecko i komunikację z nim.

Aktualne zapisy

Źródła:

Faber, A. i Mazlish, E., Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły, Media Rodzina Sp. z o.o., Poznań 2013.

Prawidłowe żywienie dzieci i młodzieży od 7. do 14. roku życia Kynofobia – pojęcie oraz rady dla rodziców, których dzieci borykają się z tym lękiem