Dzieci i rodzice kontra emocje – kilka słów o pomysłach Adele Faber i Elaine Mazlish

Monika Ogrodnik Monika Ogrodnik

Dzieci i rodzice kontra emocje – kilka słów o pomysłach Adele Faber i Elaine Mazlish

Emocje to ostatnio temat bardzo popularny, także w odniesieniu do wychowywania dzieci. Znajdzie się pewnie grono rodziców, którzy zastanawiają się, po co tyle zamieszania? „Czy naprawdę muszę tyle czasu poświęcać uczuciom swojego dziecka? Przecież jest małe, nie zna się na tym, ja wiem lepiej, po prostu jest niegrzeczne…”

Wspomaganie dzieci w radzeniu sobie z emocjami stanowi jedno z zagadnień opisanych
w książce Adele Faber i Elaine Mazlish Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły. Już sam tytuł jest zachęcający. Zarówno rodzice, jak i ludzie pracujący na co dzień z dziećmi, najczęściej marzą, by wysłuchało ono, co mamy mu do powiedzenia, stosowało się do tego i na dodatek zwierzało nam się ze swoich problemów.

Co do tego słuchania mają emocje? Dziecko dopiero uczy się je rozpoznawać i nazywać.
A będzie je przeżywać, bo to jest wpisane w ludzką naturę. Rodzice są właśnie tymi osobami, które wprowadzają dziecko w świat uczuć. W zasadzie robią to nawet nieświadomie. Na przykład pociecha mówi, że zaproponowana przez rodzica zabawa jest głupia i nudna. Tymczasem matka lub ojciec przeszli sami siebie w pomysłowości tego dnia. Najczęściej zaczynają bronić z oburzeniem swojej koncepcji: „Co ty mówisz, zobacz, przecież to takie ciekawe, kolorowe, mamusia się specjalnie dla ciebie postarała” itd. Do głowy nikomu w tym momencie nie przyjdzie, że zaprzecza uczuciom dziecka. Uczy je, że ma nie ufać swoim emocjom, że najważniejsze są spostrzeżenia rodziców. Ono w efekcie czuje się zdezorientowane, a nawet zezłoszczone. Dorośli w końcu też nie lubią, gdy ktoś lekceważy ich uczucia.

Nie jesteśmy jednak przyzwyczajeni do ciągłego wczuwania się w czyjeś nastroje i reagowania na nie bez zaprzeczania ich istnieniu. Po pierwsze, najprawdopodobniej nie wynieśliśmy takiego stylu z domu rodzinnego – inne czasy, inne metody. Po drugie, kiedy dziecko zaczyna zachowywać się w sposób wyprowadzający nas z równowagi, to bardzo trudno nie zezłościć się na nie w odpowiedzi: „Przestań! Daj spokój! Jak ty się zachowujesz!”, czy nie próbować za wszelką cenę tonować jego wybuchu: „Cii, spokojnie kochanie, nic się nie stało”.

Co proponują w zamian autorki wyżej wspomnianej książki? Faber i Mazlish uważają, że rodzice mogą pomóc swoim dzieciom w radzeniu sobie z emocjami na cztery sposoby.

Po pierwsze, polecają słuchać dziecka bardzo uważnie. Istotne, by nie wpatrywać się w tym samym czasie w ekran telewizora i nie robić innych, pochłaniających naszą uwagę rzeczy. Dziecko wie, kiedy tylko udajemy zainteresowanie. To je zniechęca do podzielenia się z nami swoimi przeżyciami.

Po drugie, dziecko nie potrzebuje zostać zasypane gradem pytań i dobrych rad. Pouczanie
i obwinianie również nie zachęca do wyrażania własnych myśli i odczuć. Zamiast tego rodzic ma próbować zaakceptować uczucia dziecka. Czasem starczy nawet nie mówić nic specjalnego, tylko wtrącić zwykłe „och”, „mmm” czy „rozumiem”.

Po trzecie, pomagamy dziecku, nazywając jego emocje. „Jest ci przykro, że nie udał ci się rysunek” odniesie lepszy efekt niż „Nic się nie stało, jest i tak fajny, przesadzasz, to nie koniec świata”. Próby odsunięcia trudnych emocji od dziecka powiększają tylko jego zdenerwowanie. Nazwanie uczucia to jego potwierdzenie, co ułatwia dziecku poradzenie sobie z nim.

Po czwarte, można próbować zamienić pragnienia malucha w fantazję. Jeśli koniecznie chce dostać coś, czego nie możemy mu dać, to logiczne tłumaczenia tylko zaostrzają sytuację. Czasem samo zrozumienie, że dziecko bardzo czegoś chce, pomaga mu w opanowaniu swoich uczuć. W tym sposobie przydaje się pomysłowość i poczucie humoru mamy czy taty. Na przykład dziecko upiera się, że koniecznie musi zjeść czekoladę. Zaczyna się złościć. Rodzic może w tym momencie powiedzieć: „Wiesz co? Bardzo chciałbym wyczarować ci czekoladę ogromną jak nasz stół w kuchni!”. Zabawa w wyobrażanie sobie pozwala odwrócić uwagę dziecka, a czasem nawet zmienia jego nastrój.

Propozycja Faber i Mazlish w gruncie rzeczy opiera się na zmianie sposobu porozumiewania się ze swoim dzieckiem. Autorki podkreślają, że najważniejsza jest postawa wobec malucha. Jeśli rodzic autentycznie będzie próbował wczuć się w jego przeżycia, dziecku będzie łatwiej poradzić sobie z własnymi emocjami. Metoda ta nie polega więc na bezmyślnym klepaniu formułek z książki. Faber i Mazlish stwierdzają nawet, iż język empatii jest czymś, czego dopiero musimy się nauczyć. W swojej książce starają się wyczerpująco odpowiadać na pytania rodzące się w głowie czytelników (a jest ich sporo!). Co ciekawe pozycja ta zawiera również doświadczenia polskich rodziców.

W kolejnych artykułach chciałabym przybliżyć sposoby komunikacji z dzieckiem zaproponowane przez Faber i Mazlish. Wydają mi się one godne uwagi i możliwe do zastosowania również w polskich rodzinach.

 

Bibliografia:

Faber, A., Mazlish, E.,  Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły, Media Rodzina, Poznań 2013.

Aktualne zapisy
Kłopoty artykulacyjne Kiedy rozpocząć naukę języka obcego?