Wychowanie ku wolnej (nie)woli

Magdalena Mikołajczyk Magdalena Mikołajczyk

Wychowanie ku wolnej (nie)woli

„Masz być asertywny… tak bardzo asertywny jak tylko ja ci na to pozwolę…” – przerażający dźwięk tych słów towarzyszył mi przez ostatni miesiąc pracy. Słowa wypowiedziane bez zastanowienia, jakby mimowolnie, przez jedną z kaliskich studentek zapadły mi w pamięci jak niechciany koszmar senny. Przez ponad miesiąc starałam sobie wyjaśnić ich sens i znaczenie. Nie rozumiałam ich. Asertywność, na którą ma się pozwolenie, wydawała mi się abstrakcją, a jednak po miesiącu rozważań i głębokiej refleksji dopatrzyłam się w tym krótkim zdaniu niebanalnej głębi…

W XXI wieku, w świecie nowoczesnych technologii, dostępu do rozmaitych źródeł informacji, coś zaczęło nam uciekać, coś zaczęło wymykać nam się z rąk… Poziom polskiej edukacji  zaczął spadać. Z roku na roku zauważyć można tendencję do znacznego obniżania się poziomu wiedzy, jaki reprezentują sobą polskie dzieci. Pomimo iż powstaje coraz więcej świetnych placówek oświatowych, problem ten zdaje się nasilać. Dzieci, pomimo możliwości dostępu do różnorakich źródeł informacji, wiedzą coraz mniej. Warto zatem zadać sobie pytanie: „co jest tego powodem?”. Przyczyn jest wiele, są to m.in. zmiany cywilizacyjne, społeczne, ekonomiczne itp. Jednakże z racji pełnionej przeze mnie roli korepetytorki i opiekunki postanowiłam skupić się w swych rozważaniach na aspektach związanych z funkcjonowaniem i wpływem domu rodzinnego na poziom edukacji dziecka. W oparciu o własne spostrzeżenia oraz opinię wykładowców i studentów UAM w Poznaniu, WP-A w Kaliszu stwierdzić mogę, iż znaczącą rolę dla posiadanej przez dziecko wiedzy (poziomu edukacji) odgrywają rodzice. To oni od najmłodszych lat mają wpływ na potomka, na rozbudzenie jego kreatywności, ciekawości poznania świata, doświadczania, odkrywania… To oni jako wzorce dziecka wpływają na jego późniejsze decyzje. Ważne jest zatem, aby matka i ojciec byli świadomi tego, co czynią, gdyż, jak mówi stare przysłowie, „Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał, a znaczącą rolę w jego edukacji odgrywają właśnie rodzice.

Świadomość rodziców w kwestii edukacji i wychowania dzieci jest coraz większa. Mama i tata zaczynają w coraz większym stopniu angażować się nie tylko w życie domowe, ale i szkolne dziecka. Bacznie obserwują zmiany i nowe trendy w edukacji. Coraz bardziej poszerza się również wiedza rodziców na płaszczyźnie psychologii i socjologii. Jak wskazują badania,  czytają oni coraz więcej na temat dobrego rodzicielstwa, gdyż, jak nie raz zdarzyło mi się usłyszeć, „chcą być lepszym rodzicem od swojego ojca, od swojej matki”. Wzniosła idea niejednokrotnie jednak przysparza wiele cierpienia. Należy bowiem pamiętać, że nowy nie zawsze znaczy lepszy. To samo tyczy się wychowania i edukacji.

Młode pokolenie rodziców wydaje się być przesiąknięte wzniosłymi książkowymi ideami i, ślepo podążając za trendami wyczytanymi z coraz to nowszych czasopism, wyrządzają (w wielu przypadkach nieświadomie) krzywdę swojemu dziecku.

UWAGA!!! Nie krytykuję w żaden sposób rodziców, którzy kształcą się w zakresie wychowania, edukacji, psychologii dziecka itd. Chcę jedynie zwrócić uwagę na ważny aspekt tej edukacji, jakim jest selekcja informacji i dostosowanie ich do „swojej” rodziny.

Wyjaśnienie:  

W swojej praktyce pedagogicznej spotkałam się z rodziną, w której ojciec zajmuje wysokie stanowisko w społeczności lokalnej i jest osobą dominującą w swoim domu. Jego żona pełni rolę gospodyni domowej i nie realizuje się zawodowo. Mają syna, 12-letniego Mateusza, który zdaniem rodziców jest dzieckiem leniwym, które przez to ma nieustanne problemy w szkole. Przyczyna problemów nie jest jednak wyłącznie winą Mateusza. Po roku pracy z chłopcem dopatrzyłam się szeregu nieprawidłowości działań ze strony ojca. Tata Mateusza jest człowiekiem oczytanym, dla którego rozum i wiedza stanowią podstawę życia. W związku z czym, gdy Mateusz skończył 7 lat, a jego tata uświadomił sobie znaczenie rodzica w życiu dziecka, zaczął czytać mnóstwo książek mówiących o dobrym wychowaniu. Zafascynowany podręcznikowymi teoriami postanowił je wprowadzić w życie. Nie zwrócił on jednak uwagi na swoje własne dobro. Do tej pory rygorystyczny, dominujący ojciec postanowił dać synowi wolność wyboru, wolność słowa, wolność życia, mając na uwadze jego dobro. Jednak w głębi siebie nie do końca zgadzał się z przeczytanymi teoriami, ale mimo to skrupulatnie wprowadzał je w życie. Doprowadziło to do zachwiania wartości dziecka. Chłopiec zaczął się gubić. Do tej pory ojciec decydował o nim, teraz dostał wolność, której nie rozumiał. Tata, jak nakazywał podręcznik, dawał chłopcu wolność decydowania, ale dany wybór popierał tylko wówczas, kiedy był on zgodny z jego oczekiwaniami. Chłopiec więc słyszał sprzeczne komunikaty. Ojciec mówił: „wybierz co chcesz”, ale gdy wybór był sprzeczny, karcił go. Syn mógł zatem być asertywny – „tak bardzo asertywny jak tylko ojciec mu na to pozwolił”. Dla tej rodziny była to wielka tragedia. Grożąca popsuciem relacji ojciec – syn. Na szczęście dzięki interwencji osób z zewnątrz ojciec opamiętał się i zaczął rozważniej podchodzić do czytanych teorii.

Pamiętajmy:

Prawda i szczerość chęci jest najważniejsza. Dzieci szybko wyczuwają fałsz i nieszczerość intencji. Pamiętajmy, że to jest nasz dom, dom naszych dzieci i to, jak będzie wyglądał, zależy od nas. Nie ma złotego środka dla każdej rodziny. Gdyby istniała jedna recepta na szczęśliwe ognisko domowe, wszyscy takie byśmy mieli. Ale każda rodzina jest inna i ważnym jest, by stosowane w niej metody wychowawcze, dydaktyczne były dostosowane do jej członków.

Warto zobaczyć::

  • Gordon T., Wychowanie bez porażek.
  • Debesse M., Etapy wychowania.
  • Rosenberg M. B., Porozumienie bez przemocy. O języku serca.
  • Rosenberg M. B., W świecie porozumienia bez przemocy.
Aktualne zapisy
Żywienie niemowląt: 0–6 miesięcy Dogadać się z nastolatkiem