Słodkości i witaminy w jednym – czy należy wierzyć w hasła reklamowe?

Agnieszka Reptowska Agnieszka Reptowska

Słodkości i witaminy w jednym – czy należy wierzyć w hasła reklamowe?

Bogaty asortyment produktów spożywczych wymusza na producentach coraz bardziej wymyślne hasła reklamowe, aby wpłynąć na zwiększoną sprzedaż. Konkurencja nie śpi, więc produkowana żywność powinna zawierać wszystko co najlepsze – za odpowiednio niską cenę. A powyższe nie zawsze idzie ze sobą w parze. Tak jak dobre chęci rodziców, którzy chcą zaoferować dzieciom na śniadanie czy przekąskę szkolną coś smacznego i zdrowego. Najlepiej jeszcze, żeby miało ładne opakowanie, a na nim ulubioną postać z bajki. Dziecko z pewnością zje coś takiego bez nadzoru rodzica – przecież o to chodzi, prawda? Żeby się tylko nie okazało, że wydaliśmy niepotrzebnie pieniądze na „zdrowy” jogurcik z kolorowymi drażetkami…

Reklamy mają na celu nie tylko informować o konkretnym produkcie dostępnym na rynku. Służą również nakłanianiu do zakupu określonej marki poprzez ukazywanie wyższości nad konkurencją lub wytykanie jej wad. A to często rodzi w klientach poczucie, że to, co wkładają do koszyków, jest najlepszą z możliwych alternatyw. Niekoniecznie.

Zbożowe ciasteczka, pełne witamin cukierki

Zanim zaoferujesz dziecku taką przekąskę, zapoznaj się z listą składników potrzebnych do ich wyprodukowania. A bardzo często lista ta zajmuje najwięcej miejsca na opakowaniu. Pełne cukru, słodzików, barwników, ulepszaczy, spulchniaczy – niewiele mają wspólnego ze zdrową żywnością. Unikajmy w wyrobach takich składników jak m.in. acesulfam K, aspartam czy cyklaminian sodu. Już lepiej będzie, jeśli upieczesz własne ciasteczka, z pełnoziarnistej mąki, i dodasz ulubione ziarna czy suszone owoce. Skład jest pewny, a przekąska – pyszna!

Paróweczki i kabanosy

Wszystko z nimi byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że na rynku mamy całą gamę produktów „parówkopodobnych” i „kabanosopodobnych”. Takich, które w swoim składzie mają minimalną ilość mięsa, a maksymalną ilość tzw. zapychaczy – emulgatorów, stabilizatorów, konserwantów, substancji żelujących. Najgorszą odmianą parówek cechują się MOM-y (Mięso Oddzielone Mechanicznie). W takim składzie może znaleźć się wszystko to, czego z całą pewnością nie chcemy fundować swoim dzieciom. Unikajmy dodatków w postaci fosforanów – służą do „napompowania” wyrobu mięsopodobnego.

Zdrowe soki

I tutaj również skład pozostawia wiele do życzenia. Na rynku dostępne są soki pomarańczowe, które podczas produkcji w ogóle nie miały styczności z tym owocem. Mało tego, niektóre mają w sobie więcej cukru niż popularne batoniki czy ciasteczka. Soki multiwitaminowe dedykowane na drugie śniadanie potrafią mieć w swoim składzie od 5 do nawet 7 łyżeczek cukru w 300 ml! Czego unikać w sokach? Wystrzegajmy się syropu glukozowo-fruktozowego. Tego rodzaju „bomba” cukrowa jest zdecydowanie zbędna, zwłaszcza dzieciom. Nie raczmy się również sokami z dodatkiem kwasu benzoesowego (E210) – może powodować alergie i wysypkę.

Pyszne jogurciki

Prawdziwy jogurt powinien zawierać szczepy zdrowych bakterii i jako produkt fermentowany być oferowany kupującym. Jest dobrze tolerowany przez osoby, które mają problem z tolerancją laktozy. Jednak dostępne na półkach sklepowych jogurciki owocowe zachęcają kolorowymi opakowaniami oraz dodatkami w postaci smakowych kuleczek, drażetek, musli (które również pozostawia wiele do życzenia). W składzie takich produktów cukier potrafi zajmować najwyższe miejsca, wówczas małe opakowanie dostarcza 3, a nawet 4 łyżeczki cukru. Nierzadko też jogurty zawierają wychwalany przez producentów wsad owocowy – to po prostu zwykły, sztuczny barwnik. Wszystko po to, aby smak truskawkowy szedł w parze z malinowoczerwonym kolorem produktu. A co z konsystencją? Aby była odpowiednia, producenci dodają zatwierdzony przez FAO, ale nadal kontrowersyjny dodatek, jakim jest np. karagen.

Kremy                      

Łatwe do smarowania lub dostępne w poręcznych tubkach są mocno „naszpikowane” chemią spożywczą – cukrem i wszelkiego rodzaju „E” w składzie. Gdyby jeszcze miały tyle orzechów, ile wydaje się być deklarowane w reklamie. Małe opakowania kremów czekoladowych w tubkach 50 g potrafią mieć ponad 5 łyżeczek cukru. A obecność mleka? Jeśli liczyć serwatkę w proszku... Na dodatek kremy tego rodzaju są źródłem nasyconych kwasów tłuszczowych – czyli tego, co jest dzieciom najmniej potrzebne, zwłaszcza na śniadanie. Swojemu dziecku nie fundowalibyśmy przecież niezdrowego, podnoszącego poziom cholesterolu we krwi – oleju palmowego.

Reasumując, miejmy oczy szeroko otwarte, udając się do sklepu. Wybierajmy produkty najmniej przetworzone, a przede wszystkim CZYTAJMY ETYKIETY. Reklama ukazująca rodzinę zajadającą się „zdrowymi” chrupkami czy „witaminowymi” cukierkami ma na celu uśpić naszą czujność. A przecież wystarczy sięgnąć po owoc, aby poczuć smak prawdziwych witamin.

Aktualne zapisy
Zabawy rozwijające sferę emocjonalną dziecka, cz. 2 Stymulowanie zdolności słuchowych dziecka