Korepetycje jako sposób na samotność

Magdalena Mikołajczyk Magdalena Mikołajczyk

Korepetycje jako sposób na samotność.

– Pani Magdo! Eliza znowu przyniosła ze sprawdzianu jedynkę. Czy może przyjść Pani do nas w poniedziałek i powtórzyć z nią raz jeszcze ten materiał?

– Oczywiście… aczkolwiek nie rozumiem jak to się stało… Eliza ostatni materiał umiała perfekcyjnie…

 

… i poszłam w poniedziałek do Elizy. Po otrzymaniu od niej sprawdzianu z wymalowaną na czerwono oceną niedostateczną zaczęłyśmy na „nowo” przerabiać raz jeszcze dział UŁAMKI. Tak jak myślałam Eliza nie potrzebowała dodatkowych zajęć z matematyki. Po raz kolejny w mgnieniu oka wykonała poprawnie dziesiątki ćwiczeń w tym zakresie. Jednak po raz kolejny ze sprawdzianu otrzymała negatywną ocenę. Zaczęłam zastanawiać się jak to jest możliwe… Po 2 tygodniach mojej nieobecności w domu Elizy, znów widzę numer jej mamy na wyświetlaczu mojego telefonu, odbieram:

 

– Pani Magdo… nie wiem co mam robić jestem taka bezradna, to już druga poprawa, a Eliza wciąż otrzymuje ocenę niedostateczną…

– … proszę się nie denerwować. Razem znajdziemy przyczynę i rozwiążemy tą sytuację.

-Dobrze… Czy może Pani przyjść do nas w poniedziałek?

-Tak. Będę o 16:00…

 

… ta sytuacja nie dawała mi spokoju. Jak uczennica, która tak dobrze radzi sobie na moich zajęciach, nie może zdać chociaż na ocenę dostateczną tego sprawdzianu…myśli kłębiły się w mojej głowie… i tak przyszedł poniedziałek. O umówionej godzinie stawiłam się u Elizy. Jak zawsze zajęcia rozpoczęłyśmy od kilkuminutowej rozmowy o tym co u niej, co u mnie, co wydarzyło się od ostatniej mojej wizyty przed poprawą z matematyki. Eliza jak zawsze z wielkim zaangażowaniem opowiadała o sytuacjach ze szkolnej ławki, a później powoli zaczęłyśmy liczyć zadania. Jak miałyśmy w zwyczaju nie obyło się bez przerwy na rzucanie piłką i skakanie na skakance przy użyciu kart matematycznych. Gdy wróciłyśmy do drugiej części zadań, nagle do pokoju weszła Zosia – młodsza siostra Elizy i oświadczyła, że razem z mamą jedzie w odwiedziny do babci, a zaraz potem odwiedzą z mamą galerię handlową. Wtedy zobaczyłam coś niewyobrażalnego w oczach Elizy. Rozgoryczenie, rozpacz, żal… to niewyobrażalnie znikome określenia uczuć i emocji jakie musiały towarzyszyć wówczas Elizie. Jedyne co udało się usłyszeć to drżące i ciche: Poczekacie za mną? Za 10 min kończymy zajęcia… Odpowiedź jej mamy była krótka: Nie, masz się uczyć. Wtedy do mnie wszystko dotarło, w mgnieniu oka zrozumiałam sytuację, której byłam świadkiem oraz zrozumiałam swoją rolę w przedstawieniu, w które zostałam wmieszana w dniu deklaracji udzielania Elizie korepetycji z matematyki.

Eliza była samotna, samotna w swoim pokoju, domu, a nawet rodzinie. Cała uwaga rodziców skupiała się wokół młodszej, schorowanej siostry. Ojciec pracujący jako kierowca rzadko bywał w domu, a jak już był chciał spokoju. Więc wysyłał dziewczynki do kina, teatru, czasem na basen… mama pracująca całymi dniami, gdy przychodziła do domu całą swoją czułość kierowała w stronę młodszej córki. Od Elizy natomiast wymagała zrozumienia, odpowiedzialności i dobrych ocen. A Eliza, jak to dziecko widziała co dzieje się wokół, nie była przecież głupia. Może i nawet starała się zrozumieć zachowanie rodziców, ale była przede wszystkim dzieckiem pragnącym doznania chociaż chwili uwagi. I uwagę uzyskiwała… za każdym razem kiedy przynosiła ocenę niedostateczną. Wówczas jej mama dokładała wszelkich starań, aby ów ocenę poprawić… i wtedy dzwoniła do mnie, a ja przychodziłam i spędzałam z Elizą przynajmniej jedną godzinę dziennie przed kolejna poprawą, kolejnym sprawdzianem… Tak Eliza zyskiwała uwagę mamy i mój czas skierowany tylko i wyłącznie na nią.

Moja teoria choć miała solidne fundamenty musiała zostać sprawdzona. Zaproponowałam więc mamie Elizy, iż będę do nich przychodziła na zajęcia co tydzień, bez względu na ocenę jaką otrzyma jej córka ze sprawdzianu. Zgodziła się. O wszystkim jeszcze tego samego dnia poinformowałyśmy Elizę. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Przy okazji następnego spotkania poinformowałam moją uczennicę o zależności jej ocen i moich spotkań z nią – jeżeli nasza współpraca nie przyniesie jakichkolwiek pozytywnych rezultatów będziemy musiały zastanowić się nad zmianą korepetytora. Eliza spoważniała. Wiedziałam, że rozumie iż nie żartuję. Zagwarantowała, że będzie się starać. Nazajutrz otrzymałam sms-a: Cud!!! Eliza dostała 4. Wtedy byłam już pewna swojej teorii… Nasze korepetycje były „lekiem” na samotność Elizy, jej swoistym sposobem ucieczki przed samotnością…

Sytuacja Elizy na szczęście szybko się rozwiązała. Jej mama okazała się być osobą otwartą na sugestie nie tylko dydaktyczne, ale i wychowawcze w stosunku do jej córek. Dziś żyją szczęśliwie, a ja towarzyszę im jako „przyjaciółka rodziny”.

 

Ta historia skończyła się dobrze, jednak otworzyła mi oczy na zjawisko występowania samotności wśród dzieci… Dzieci często niedocenianych, dzieci rodziców zapracowanych, dzieci, których rodzeństwo jest chore, dzieci, które niejako zostawione są same sobie… Dlatego dziś w imieniu TYCHŻE DZIECI apeluję:

 

Rodzicu, znajdź czas dla swojego dziecka…

Twój czas jest najpiękniejszym darem jaki możesz dać…

To dar, który będzie owocował na długie lata…

Twój czas = Twój dar = Twoje owoce…

więc…

 

zastanów się

https: //www. youtube. com/watch? v=2KAl_MIkkis

 

Autor: Magdalena Mikołajczyk

Aktualne zapisy
Dieta matki karmiącej Duńskie Hygge